Menu

PROPOZYCJE WARSZTATÓW


Warsztaty, które organizuje Pracownia Ikonograficzna dostosowane są do osób początkujących, które chciałyby dopiero zacząć pisać ikony oraz do osób zaawansowanych, które pragną doskonalić swoje umiejętności - warsztaty pozłotnicze, warsztaty tematyczne, plenery. POZNAJ TERMINY

Piszą o nas

Warsztaty z ikoną Trójcy Świętej w Parsęcku

 

 


Trzeba mieć oczy dziecka

DODANE 25.01.2016 11:09
am
O przedstawieniu apostołów Piotra i Pawła, specyfice ikony, i o tym, czy można porównywać ją z obrazem w malarstwie zachodnim mówi Katarzyna Kobuszewska, założycielka Pracowni Ikonograficznej w Płocku, w rozmowie z Agnieszką Małecką.
Trzeba mieć oczy dziecka ARCHIWUM KATARZYNY KOBUSZEWSKIEJPłock, 12.01.2016. Ikona apostołów św. Piotra i Pawła, wykonana przez ikonopistkę Katarzynę Kobuszewską
- Napisałaś niedawno ikonę przedstawiającą dwa filary Kościoła - św. Piotra i św. Pawła, którzy się obejmują i składają braterski pocałunek. To niezwykłe przedstawienie…
- Inspirowałam się pracą współczesnej ikonopisarki rosyjskiej Anny Kudryecevej. Zanim dotarło do mnie wyjaśnienie teologiczne tej ikony, to w pierwszym momencie zafascynowała mnie ze względu na pewne emocje, jakie niesie. Zastanawiałam się, dlaczego apostołowie są w ogóle w takiej pozie. Wcześniej widywałam ikony świętych Piotra i Pawła, ale zwykle były to dwie stojące postacie, ewentualnie trzymające sobie ręce na ramionach. Czymś rzadkim jest, by dwie postacie na ikonie w ogóle się dotykały, oczywiście oprócz Matki Bożej z Dzieciątkiem. Samo przedstawienie wywodzi się z Kościoła Wschodniego i symbolizuje zjednoczenie dwóch Kościołów. Spotkałam się też z określeniem „Pocałunek dwóch Kościołów”. Zaintrygowały mnie temat i uroda tego przedstawienia. Jest coś wzruszającego w tej ikonie, która pokazuje braterską miłość dwóch uczniów Pana Jezusa, których losy są nam najbardziej znane. Jednocześnie była to chyba najdłużej tworzona przede mnie ikona, ponieważ rozpoczęłam ją dwa lata temu, a potem odłożyłam. Przyszedł jednak taki dzień, gdy postanowiłam, że ją skończę.
- Dlaczego katoliczka zainteresowała się ikoną?
Osobiście nigdy nie myślałam o ikonie, jako czymś przynależnym tylko prawosławnym czy grekokatolikom. Jednak gdy trzy lata temu byliśmy po raz pierwszy zaproszeni na Noc Muzeów, wiele osób faktycznie pytało, czy jestem prawosławna. Musiałam cały czas tłumaczyć, że to przecież są nasze wspólne korzenie. Jednak podczas kolejnych pokazów tych pytań było już mniej, mimo że Noc Muzeów gromadzi coraz więcej ludzi. Za każdym razem natomiast zauważalna była pewna ciekawość patrzenia na tajemnicę powstawania ikony. Sądzę, że potrzeba nam jeszcze dużo wiedzy teoretycznej i uświadomienia sobie, że to są ci sami święci. Mamy ikony bardzo czczone przez katolików, jak wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej, czy Matki Bożej Nieustającej Pomocy. One też wisiały w domach, w godnym miejscu, zwykle w pokoju gościnnym, przy stole, który też miał bardzo ważne znaczenie w przestrzeni, gdzie toczy się życie rodzinne. My, katolicy kojarzymy więc z hasłem „ikona” wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej, ale nie do końca wiemy, czym ikona sama w sobie jest. Żyjemy zresztą w takich czasach, że ikoną nazywa się także deskę wyklejaną bibułką, metodą decoupage. Tymczasem temu pojęciu przynależy i technika, i temat. Ja zauważam w wielu domach, gdzie jest jakaś większa duchowość, że ludzie mają coś w rodzaju małego ołtarzyka, z miejscem na świece, a nawet klęcznik. A dla mnie osobiście pomodlić się przed ikoną, której złoto odbija się w blasku zapalonej świecy, jest czymś w rodzaju głębszej kontemplacji.
- Jesteśmy przyzwyczajeni do światłocienia, zbieżnej perspektywy, dynamiki i realizmu malarstwa zachodniego. Jak więc patrzeć na ikonę?
- Z pewnością potrzebna jest większa wrażliwość i znajomość ikony, by wejść głębiej w jej estetykę. Najważniejsze są w niej oczy przedstawionych świętych postaci. Nawet jeśli nie patrzą na osobę, która stoi przed ikoną, to i tak często czujemy się zaproszeni przez ikonę do pewnego udziału w danym przedstawieniu. Na przykład w ikonie Świętej Trójcy, gdzie aniołowie siedzą przy stole i jeden bok zdaje się pusty, można się pokusić o wyrysowanie perspektywy, oczywiście odwróconej, pokazującej, że człowiek, który stoi przed jest w środku. Jest w pewien sposób uczestnikiem tego, co dzieje na tym przedstawieniu.
- Brak zrozumienia czasem prowadzi do błędnego przekonania, że to malarstwo trochę prymitywne, uproszczone…
- Pamiętajmy, że sztuka sakralna w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, przed podziałem, była wspólna. To później ikona pozostała związana z Kościołem Wschodnim, a malarstwo zachodnie ewaluowało. Te zmiany przyniósł przede wszystkim Renesans. I to co nam wzniósł do Kościoła Katolickiego, biorąc pod uwagę choćby architekturę i rzeźbę, jest bez wątpienia piękne, okazałe i nie wolno o tym zapominać. Malarstwo zachodnie, które w sposobie wyrażania się właściwie nie ma granic, też jest wspaniale. Jednak wydaje mi się, że nie powinniśmy porównywać obrazu z ikoną. Jeśli ktoś mówi, że kanon to coś skostniałego, to wydaje mi się, że nie widzi wartości w tworzeniu tego, co powstało przed wiekami. Jeden z prawosławnych teologów powiedział, że kanon to nie jest coś zdrewniałego; on się rozwija, ewaluuje. Ikona ze swoją tradycją i symboliką niesie naprawdę bardzo dużo. Myślę, że katolik i prawosławny, patrząc na ikonę widzi to samo, to są te samo emocje. Na pewno jednak trzeba ją poznać, żeby zrozumieć. Mam przykład małych dzieci, które są bardzo zainteresowane, a które nie boją się pytać - np. dlaczego te pan na ikonie ma tak ułożone palce? Powinniśmy mieć taki zachwyt dziecka, gdy patrzymy na ikonę...


***************************************************************************



****************************************************************************





***************************************************************

**************************************************************

Pisanie ikon jak różaniec
DODANE 2014-04-21 07:00
am
O sensach, jakie niesie i czego uczy ikona z Katarzyną Kobuszewską, która założyła Pracownię Ikonograficzną w Płocku i organizuje warsztaty poświęcone tej sztuce, rozmawia Agnieszka Małecka.
 AGNIESZKA MAŁECKA/GNKatarzyna Kobuszewska prowadzi Pracownię Ikonograficzną w PłockuAgnieszka Małecka: Patrzymy na ikonę zmartwychwstania. Nie ma tu upadających strażników, Chrystusa z krzyżem, w chwale. Co nam mówi ikona, nazywana „Noli me tangere”?
Katarzyna Kobuszewska: Dla mnie to najbardziej ludzka, osobista scena. Wybrałam ten temat, jadąc na plener do Edynburga. Wahałam się, czy dam sobie z nią radę, ale pomyślałam, że to przedstawienie najbardziej do mnie przemawia z ikon wielkanocnych. Bardzo wymowna jest dla mnie klęcząca Maria Magdalena, jej smutek, ludzka emocja odbijająca się na jej twarzy i postać Chrystusa z gestem, nie tyle odpychania, ile wyrażającym słowa: Noli me tangere - „Nie zatrzymuj mnie”. A ona, gdy Go rozpoznała, zwraca się do Niego ze słowami „Rabbuni” – „Nauczycielu”. Ta ikona, nawiązująca do sceny ewangelicznej spotkania Marii Magdaleny ze zmartwychwstałym Jezusem przy grobie, jest wczesnochrześcijańskim przedstawieniem, spotykanym też powszechnie na Zachodzie. Jeśli przeanalizuje się twórczość renesansowych malarzy, to widać, że właściwie nie było artysty, który by nie brał się za ten temat.
 ARCHIWUM KATARZYNY KOBUSZEWSKIEJIkona wielkanocna "Noli me tangere"Zieleń, czerwień, złoto… ta ikona, tak jak inne, mieni się kolorami. Co oznaczają jej barwy?
Himation Jezusa, czyli płaszcz, którym się owijali wtedy mężczyźni, jest świetlisto- biały, bo ten kolor przynależy chwale Bożej. Natomiast Maria Magdalena zawsze przedstawiana jest w szacie krwistoczerwonej, symbolizującej jej wysokie pochodzenie. W tej ikonie ważny jest element zieleni, a więc drzewo oliwne, i roślinność, która tworzy kobierzec. Zieleń w ikonie zawsze symbolizowała odrodzenie, nowe życie, a także łaskę Ducha Świętego. Pojawia się także złoto w tle, bo niebo na ikonach nigdy nie było niebieskie. Grób Jezusa, to grota z czarną czeluścią, która przypomina pieczarę z przedstawień na ikonach Bożego Narodzenia. Czerń ma także konkretne znaczenie w ikonie. Zwykle symbolizuje otchłań, moce zła i grzech, dlatego tego koloru w ikonach jest najmniej. Czasem bywa wynikiem postarzenia się ikony, a nie świadomego użycia tego koloru przez ikonopisa. „Ikona to wypisane kolorami imię Boga”.
Dlatego mówi się, że ikona jest malowana światłem.
„Ikonę pisze się w świetle, w ikonie nie ma miejsca na światłocień. Jest tylko blask z góry Tabor, który ma przemieniać kontemplującego” – jak pisał o. Paweł Florencki. W ikonie światło bije niejako od wewnątrz, co również zawdzięczamy technice laserunku. Malujemy je także w formie bardzo jasnych blików, które są symbolem wewnętrznego rozświetlenia, opromienienia Bogiem. W ikonie perspektywa jest odwrócona. Można nawet powiedzieć, że to jest pewnego rodzaju surrealizm, czyli przedstawianie rzeczywistości, ale nie taką jaką widzimy.
Dlaczego ikony opływają w złoto?
Ono nie ma nic wspólnego z bogactwem, ale symbolizuje świętość, boskość. Dla nas ma także inną wartość. Modląc się przed ikoną i paląc przed nią świecę, która rozświetla partie wyzłocone, doświadczamy wyjątkowego wrażenia skupienia. W ikonie, w której człowiek kontempluje dany wizerunek, nic innego go nie rozprasza. To jest właśnie ta różnica między malarstwem zachodnim a wschodnim, że zachodnie czasem rozprasza swoim rozedrganiem, wielością elementów. Ikona poprzez kanon, także w tych bardziej dynamicznych przedstawieniach, pomaga skupić się na modlitwie.
W ikonie nie tyle chodzi o piękno zewnętrzne, co wewnętrzne?
Na pewno tak. Zawsze się powtarza, że to dzieło bardziej modlitewne, niż artystyczne. Chociaż będziemy szukać w nich piękna estetycznego, to jednak wymiar modlitewny, i to jak odbieramy ikonę duchowo, jest najważniejsze.
Przypomnijmy, że kanon liczy wiele wieków. Sięgamy do źródeł…
Kanon ikonograficzny to zbiór wszystkich zasad, związanych z układem postaci, szat, kolorów. Zmieniał się oczywiście na przestrzeni wieków i był potwierdzany przez kolejne sobory. Ale nie jest zamknięty, skostniały. On się rozwija. Jest mnóstwo przedstawień niekanonicznych, ale pięknych, docenianych i stających się coraz bardziej popularnymi.
Czy każdy może pisać ikonę?
W moim przekonaniu tak. Spójrzmy na przykład na dzieci. Nie znam dziecka, które nie potrafi się wyrażać za pomocą rysunku. Talent plastyczny to taki talent od Pana Boga, który dostajemy chyba wszyscy, ale często jeszcze na etapie dzieciństwa zostaje stłamszony, nie doceniony i dlatego go chowamy. Dopiero gdy ktoś ma więcej czasu, na przykład na emeryturze, zaczyna brać do ręki ołówek i powracać do tych chwil z dzieciństwa lub młodości. Ikona jest wtedy nie tyle prostym wyjściem, ale chyba najbardziej twórczym. Okazuje się, że ludzie, którzy mówią, że trzymali pędzelek ostatni raz w szkole podstawowej, są w stanie wykonać naprawdę piękne ikony.
W Pracowni Ikonograficznej, podczas warsztatów powstawały ikony, które odwoływały się do jednego wzoru. A jednak każda z prac jest inna. Dlaczego?
Z jednakowego wzoru ikony, np. Mandylionu, mogą powstać tak różne wizerunki. Dlatego nie powinno się mówić, że ikona jest tylko kopią. Oczywiście my kopiujemy ją w sensie przeniesienia wzoru – podlinika na deskę, ale tak naprawdę, każdy coś nowego, swojego wnosi do danego wizerunki i to jest wielka wartość.
Czy ikona zmienia człowieka? Pomaga zmartwychwstać?
To trudne pytanie. Ikona pomogła zmartwychwstać mojej duchowości i zbliża do Boga. Praca nad ikoną wstrzymuje pędzący świat i pozwala skupić się nad pracą. To cicha modlitwa.  Każdy jednak inaczej to przeżywa. Dużo prawdy jest w powiedzeniu, że ikona uczy pokory i cierpliwości, bo nie da się jej wykonać w dwa dni. Dla mnie ważną sprawą, jest fakt, że pisze się ikonę dla kogoś, albo w czyjejś intencji. To naprawdę dodaje niesamowitej energii. Mimo że po kilku godzinach pracy odczuwa się fizyczne zmęczenie, to jednak radość z powstawania kolejnych etapów jest ogromna. Ktoś porównał pisanie ikony do części różańca - jest bolesna część, i część radosna.
Co się czuje, gdy się dostanie ikonę?
Tego akurat nie wiem, bo jeszcze nigdy jej nie dostałam (śmiech). Ale mogę powiedzieć, co się czuje, obdarowując kogoś ikoną. To jest naprawdę niezwykłe przeżycie. Moje pierwsze ikony robiłam do pudełka, trochę jak początkujący poeta pisze wiersze do szuflady. Mimo że po napisaniu którejś ikony, postanowiłam wszystkie zanieść do kościoła i poprosić księdza proboszcza o poświęcenie, to nadal leżały sobie u mnie w domu. Przyszedł jednak taki czas, gdy postanowiłam je rozdawać. Obdarowanymi byli moi rodzice, ciocie, zwykle starsze osoby z rodziny. I przyznam, że to, co otrzymywałam wtedy od nich, w sensie ich reakcji: zaskoczenia (bo niektórzy dopiero wtedy dowiadywali się, że piszę ikony) i uznania, to było niesamowitym przeżyciem. Do dzisiaj mam też jedną, domową ikonę. Pod względem technicznym mam jej wiele do zarzucenia, natomiast jesteśmy do nie bardzo przywiązani. To nasza ukochana, domowa ikona, która tak się wrosła w nasze życie, że na pewno bym jej nie oddała. Wzruszającym momentem jest też poświęcenie swojej ikony. Nasz kanon duchowy nakazuje po poświęceniu pomodlić się przed tą ikoną, dopiero ją komuś podarować.
Ikona coraz bardziej zaczyna do nas przemawiać? Jest nam potrzebna?
Temat ikony był na pewno na wiele wieków zapomniany. W Polsce dopiero po koniec XX wieku, gdy powstała pierwsza szkoła ikonograficzna i zaczęły się tworzyć pracownie, ikona zaczęła budzić zainteresowanie.  Chciałabym, żeby Pracownia Ikonograficzna w Płocku przede wszystkim spełniała rolę popularyzowania tej sztuki, poprzez organizowane warsztaty, wystawy i zajęcia dla najmłodszych. Świetnie bawiły się tutaj dzieci przed Bożym Narodzeniem, kiedy pokazywałam różnice ikonicznego przedstawienia św. Mikołaja, a „Mikołaja” z reklam. Ostatnio byłam też na zajęciach z ikoną Zmartwychwstania.
Myślę, że ikony można pokochać i docenić również ich walory artystyczne, kiedy zgłębi się ich symbolikę i to całe bogactwo tradycji.

****************************************************************************

 Napisane modlitwą

DODANE 2014-04-09
am
W Stanisławówce odbyła się wystawa ikon, wykonanych przez uczestniczki warsztatów i zajęć indywidualnych w płockiej Pracowni Ikonograficznej.
Napisane modlitwą AGNIESZKA MAŁECKA/GNIkony wykonane w płockiej Pracowni Ikonograficznej
Ponad 30 prac można było obejrzeć w kościele św. Stanisława Kostki, na wystawie zatytułowanej „Ikona - moje okno do nieba”.
- To określenie utkwiło mi w pamięci wiele lat temu, gdy ten rodzaj sztuki jeszcze do mnie nie przemawiał. Uczyłam się o ikonie na zajęciach z historii sztuki, pisałam referaty, odwiedzałam wystawy, natomiast ona do mnie nie przemówiła. Stało się to dopiero po kilku  latach, gdy zainteresowałam się bardziej techniką tempery jajowej. Potem warsztaty „Drogi ikony” dały mi szansę pełnego poznania tego, jak powstaje taki obraz. Przekonałam się wtedy, że technika to oczywiście ciekawa sprawa, ale jeszcze ważniejsze jest to, co potem wiąże z całą duchowością pisania - wyjaśnia ikonopistka Katarzyna Kobuszewska, która ponad pół roku temu założyła pracownię.
Wystawa, która została pokazana w niedzielę, była pokłosiem warsztatów dla zaawansowanych oraz indywidualnej pracy osób, związanych z pracownią. Jej tematyka częściowo wpisała się w wielkopostny klimat. Można było zobaczyć na niej różne przedstawienia Maryi, Mandyliony, czyli Oblicze Jezusa na chuście, krzyże, postaci świętych; ikony wzorowane na kanonicznych przedstawieniach i współczesnych. Większość z nich wyzłocono materiałem imitującym złoto, tzw. szlakmetalem, ale część ikon błyszczała prawdziwym złotem.
Podczas porannej Mszy św. ks. Jan Rusiecki SDB, proboszcz płockiej Stanisławówki poświęcił ikony, przyniesione przed ołtarz przez ich autorki. Odczytał także słowa modlitwy, odmawianej przez uczestniczki warsztatów, przed przystąpieniem do pracy: „Ty Boski Mistrzu wszystkiego, co istnieje, oświeć i kieruj ciałem i duszą sług Twoich; prowadź ich ręce, aby mogli godnie i doskonale przedstawiać Twój obraz, obraz świętej Twojej Matki, wszystkich Twoich świętych ku chwale, radości i upiększeniu świętego Twego Kościoła”.
Jak przyznały autorki prac, takie poświęcenie własnej ikony jest bardzo wzruszającym momentem. Sama wystawa spotkała się z dużym zainteresowanie parafian Stanisławówki, którzy pomiędzy poszczególnymi Mszami św. podchodzili, by obejrzeć z je bliska, zapytać o technikę, znaczenie niektórych przedstawień i warsztaty ikonopisania.
Wystawa obrazów z Pracowni Ikonograficznej odbędzie się także po Świętach Wielkanocnych, 27 kwietnia w kościele św. Jadwigi Królowej w Płocku.

************************************************************
Teatr - Sztuka - Sacrum
                                                            Aktualności Teatru Płockiego
styczeń - luty 2014
tekst - Leszek Skierski

Wzmianka o Pracowni Ikonograficznej w wywiadzie z aktorką Teatru Płockiego - Barbarą Misiun

"...Swoich odbiorców ikona przyciąga walorami artystycznymi, o czym mogliśmy się przekonać 30 listopada w Pracowni Ikonograficznej Katarzyny Kobuszewskiej w Płocku, gdzie otwarto wystawę dziesięciu ikon Mandylionów (oblicza Chrystusa wpisanego w nimb krzyżowy, na białej chuście), powstałych podczas "Jesiennych warsztatów ikonopisania". Jedną z jej uczestniczek była Barbara Misiun, która uświetniła wieczór, czytając fragmenty Tryptyku Rzymskiego Jana Pawła II, wiersze Józefa Kazimierza Węgrzyna oraz cytat z wiersza Do najświętszego Oblicza Małej Tereski. Pisanie ikon jest dla niej - poznawaniem nowej formy modlitwy, pogłębieniem nowej formy modlitwy, pogłębieniem spojrzenia na piękno, na jego obecność w sztuce i codziennym życiu. Barbara Misiun pisze obecnie drugą ikonę, tym razem do spektaklu Kolęda Sybiraczki Janiny Bogusz-Grygar, która przeszła piekło Sybiru, utrwalając swoje wspomnienia w formie poematu..."
*******************************************************************************


Spotkanie ze sztuką i duchowością 
Każdy może napisać ikonę

Tygodnik Płocki nr 51/52 z 17 grudnia 2013
m.a.

Nie potrzeba szczególnego talentu plastycznego ani wiedzy na temat malarstwa. wystarczy słuchać wskazówek i według nich na lipową deskę nanosić kolejne warstwy. Do własnoręcznego wykonania ikony potrzeba czasu i cierpliwości, ale efekty są wspaniałe. Praca nad ikoną to jednocześnie obcowanie z wielowiekową tradycją w sztuce, spotkanie z duchowością i w przypadku uczestniczek płockich warsztatów - możliwość poznania osób o podobnych zainteresowaniach.
Pierwszym malarzem ikon był według tradycji św. Łukasz, który stworzył ich kilkanaście (malował m.in. obraz Maryi w Wieczorniku). Ikony powstawały w kręgu kultury bizantyńskiej: w Grecji, Serbii, na Bałkanach, na Rusi, nawet we Włoszech, potem także w Polsce (głównie na Wschodzie). Przedstawiały Chrystusa, Matkę Bożą, świętych, anioły. Do dziś istnieje wiele rodzajów przedstawień, czyli pewnych motywów, które przenosi się na ikony. Najstarszym jest Jezus Chrystus Acheiropoietos - twarz Zbawiciela odbita na rozwiniętej chuście. Właśnie taką ikonę - mandylion wykonywały uczestniczki warsztatów ikonopisarskich, prowadzonych przez płocczankę, plastyka Katarzynę Kobuszewską, która jesienią otworzyła Pracownię Ikonograficzną. - Ikoną interesuję się od wielu lat. Początkowo była to teoria i chęć poznania trudnej, wielowiekowej techniki tempery jajowej. Farby ikonopisarz przygotowuje sobie sam, a jako medium do ucieranych pigmentów używa żółtka jaja kurzego i np. białego wina - mówi Katarzyna Kobuszewska. - Pomysł stworzenia pracowni w Płocku powstał w maju, po Nocy Muzeów. W Muzeum Diecezjalnym prezentowałam wtedy swój warsztat ikonopisarza. Miałam być taką ciekawostką. Okazało się jednak, że w naszym mieście jest wiele osób zainteresowanych ikoną i kanoniczną techniką jej powstawania. Dlatego też już w wakacje zorganizowałam pierwsze warsztaty ikonopisarskie - wyjaśnia. 

Kolejna grupa rozpoczęła zajęcia we wrześniu. Przez 10 spotkań panie poznawały terminologię związaną z ikonografią, techniki pracy i wykonywały swoje ikony. Warsztaty dla początkujących zakończyła zorganizowana pod koniec listopada wystawa prac. - Nasza grupa składała się z różnych osób, niektóre z nich coś rysowały. Ale do stworzenia ikony nie potrzeba szczególnych talentów. Może ją zrobić każdy - mówi jedna z uczestniczek warsztatów, Agnieszka Małecka. - Każda z nas odkryła w sobie jakiś talent i to też było bardzo satysfakcjonujące. Wykonywanie ikony dla człowieka naszych czasów to jest takie zatrzymanie, spotkanie z duchowością, z drugim człowiekiem - dodaje.
Choć czasem panie przez pięć godzin "pochylały się nad deską", nikt nie narzekał. Zajęcia rozpoczynały się od specjalnej modlitwy ikonopisa, a potem cierpliwie tworzyły. Po warsztatach w Pracowni Ikonograficznej przy Tumskiej zorganizowano wystawę mandylionów napisanych na wzór ikony Szymona Uszakowa. piękne dzieła zaprezentowały: Leokadia Błaszczyk, Renata Dankowska, Barbara Klatka, Joanna Małecka, Agnieszka Małecka, Anna Opalińska, Elżbieta Sztenderewicz. Aktorka płockiego teatru Barbara Misiun - również uczestniczka warsztatów - uświetniła otwarcie wystawy przeczytanymi przez siebie fragmentami Tryptyku Rzymskiego i wierszami Józefa Kazimierza Węgrzyna. 
1 grudnia w kościele św. Jana Chrzciciela, ikony poświęcił ks. prof. Ireneusz Mroczkowski. - Bardzo się cieszę, że uczestniczki warsztatów są zadowolone z naszych spotkań. Zapraszam do naszej pracowni i na bloga, gdzie można zobaczyć ikony na różnych etapach pracy i porozmawiać z piszącymi ikony. Może ktoś jeszcze odkryje w sobie nową pasję - mówi Katarzyna Kobuszewska.

*****************************************************************************

Napisać mandylion

dodane 2013-08-22 00:00
Agnieszka Małecka



Na zewnątrz słychać głośną muzykę współczesną i uliczny gwar. We wnętrzu – śpiewy chorałowe. Profanum walczy z sacrum. Tworzenie ikon w sercu miasta jest sporym wyzwaniem.

  Agnieszka Małecka /GN

Na warsztatach uczestniczki poznały fundamenty pisania ikony, które pozwolą na rozwijanie tej pasji
Spotkanie z ikoną jest dla mnie doświadczeniem bardzo głębokim i osobistym. Każda z nas może tu szukać czegoś innego. Ja niemal stykam się z Jezusem. Na pewno nie jest to zwykłe malowanie obrazu – mówi pani Anna, jedna z uczestniczek warsztatów. Pierwsze takie zajęcia w Płocku zorganizowała Katarzyna Kobuszewska, plastyk i ikonopistka. Jako temat odpowiedni dla nowicjuszy w tej sztuce wybrała mandylion, czyli taki typ ikony, który przedstawia twarz Chrystusa odbitą na chuście.
Niewielka grupa – cztery uczestniczki i prowadząca – w każdą sobotę wakacji odrywa się od codziennych zajęć i daje pochłonąć sztuce ikonopisania. Adeptki tej sztuki najpierw samodzielnie przygotowywały samą deskę, potem robiły rylcem zarys postaci, nakładały sankir; ostatni etap to stopniowe rozjaśnianie twarzy Chrystusa. Z każdą godziną i spotkaniem ta twarz coraz bardziej się uwidacznia w poszczególnych pracach, które, choć są wzorowane na konkretnych przedstawieniach (np. Uszakowa), zachowują oryginalność ich autorek. – Nie ma dwóch identycznych ikon. Zawsze zachęcam, by bronić się przed twierdzeniem, że jesteśmy tylko kopistami. Każdy wkłada w swoją pracę coś od siebie – tłumaczy pani Kasia. Jest przekonana, że ten rodzaj sztuki może być skierowany do wszystkich pokoleń. Jej kilkuletnia córka niedawno sama wykonała ikonę, chociaż mama śmieje się, że trwało to w zdecydowanie większym tempie niż właściwe pisanie.
Co takiego jest we wschodniej ikonie, że nas, ludzi Zachodu, tak fascynuje? Przecież można jej zarzucić hieratyczność, umowność, uproszczenie. Wyjaśnia to pani Małgorzata, dla której te warsztaty są logiczną konsekwencją wcześniejszych szlifów w zakresie typografii, kaligrafii i iluminacji. – Europejskie malarstwo poszło w innym kierunku w technice, wielki wpływ na dzieło ma osobowość malarza. Każdy wnosił coś nowego: najpierw perspektywę, potem światłocień. Natomiast we wschodnim malarstwie obowiązywał kanon. Dzięki temu ja, 1000 lat później, właściwie piszę ikonę tak samo. Używane są też inne materiały – w ikonie wschodniej tempera, a w malarstwie europejskim farby olejne – wyjaśnia pani Małgorzata. To nie jest zwykły obraz; patrząc na ikonę, spotykamy się z sacrum. – To stanięcie twarzą w Twarz – mówi o mandylionie inna z uczestniczek, pani Aldona. Katarzyna Kobuszewska wyjaśnia, że w ikonopisarstwie technika łączy się z duchowością. Nieprzypadkowo zajęcia zaczynają się od modlitwy ikonopisa, a praca przebiega w ciszy lub przy cichych rozmowach, z muzyką sakralną w tle. Dzięki temu, choć w sali płockiego Domu Darmstadt trudno nie słyszeć gwaru miasta, jest tu przedsmak zacisza pracowni. Wakacyjne warsztaty powoli się kończą, ale pani Kasia już myśli o kolejnych, które chce zorganizować we wrześniu w Płocku. – Mnie takie spotkania dają szczególną energię – mówi. Więcej na: plock.gosc.pl



***************************************************************************

Nie jesteśmy tylko kopistami

dodane 2013-08-04 00:35
Agnieszka Małecka


Trwa pierwsze w Płocku ikonopisanie. Dla ducha lub poznawania nowej techniki - powody mogą być różne, ale udział w warsztatach tworzenia ikon dla wszystkich jest wyjątkowy doświadczeniem.

Agnieszka Małecka/GN

Warsztaty odbywają się w Domu Darmstadt
Najpierw wspólnie mówią specjalną modlitwę ikonopisa, potem zasiadają przy stole i zaczyna się praca nad ikoną. Uczestniczki warsztatów, zorganizowanych i prowadzonych przez Katarzynę Kobuszewską, przez dwa wakacyjne miesiące tworzą ikonę typu Mandylion, czyli portret Chrystusa na chuście. - Tu skupiamy się przede wszystkim na technice rozjaśniania twarzy, a to jest pewien fundament, który przyda się przy tworzeniu każdej, bardziej skomplikowanej ikony - mówi pani Katarzyna.

Uczestniczki warsztatów (bo tak się składa, że to same panie) miały do wyboru kilka wersji Mandylionu, m.in. siedemnastowieczną ikonę Uszakowa. - Nie ma dwóch identycznych ikon. Zawsze zachęcam, by bronić się przed twierdzeniem, że jesteśmy tylko kopistami. Każdy wkłada w swoją pracę coś od siebie - podkreśla prowadząca warsztaty plastyczka i ikonopistka.
I faktycznie, kiedy pod koniec cotygodniowych zajęć, wszystkie ikony zostają ustawione obok siebie, widać ich odmienny charakter i cele, jakie postawiły sobie autorki.

  Agnieszka Małecka/GN

Ikona musi błyszczeć
- Ikonę poznaje się bardziej, gdy się ją pisze. Dla mnie to spotkanie z ikonopisaniem to coś bardzo osobistego i duchowego – przyznaje jedna z uczestniczek, pani Anna, która pracuje na co dzień w Warsztatach Terapii Zajęciowej.

- Pisanie ikon uczy cierpliwości i pokory - mówi z kolei Katarzyna Kobuszewska. Adeptki tej sztuki zachęca do tego, by pracowały w swoim tempie, ale nie śpieszyły się. - Jeśli widzę w Internecie filmik, na którym ktoś pisze ikonę z suszarką w ręku, żeby było szybciej, to jest straszne - przyznaje.
Tu, na pierwszych takich warsztatach w Płocku, wszystko odbywa się w stosownym tempie - najpierw przygotowanie samej deski, potem naniesienie rylcem zarysu postaci, nałożenie sankiru, czyli podstawowego zarysu twarzy Jezusa z Mandylionu i jej stopniowe rozjaśnianie, aż po nałożenie tzw. blików - najjaśniejszych pociągnięć pędzla. Na zajęciach w połowie wakacji, uczestniczki warsztatów maja już za zadanie rozjaśnienie Oblicza, które wreszcie zaczyna mieć trójwymiarowy charakter i głębię.

  Agnieszka Małecka/GN 

Tak wygląda złocenie farbą akrylową
- To bardzo ważny etap - ostrzega pani Kasia, ale jednocześnie uspokaja, że ikonę zawsze można do pewnego stopnia poprawić.
Osoby uczestniczące w warsztatach ikonpisania w Płocku, chwalą sobie atmosferę i cierpliwość prowadzącej. Podczas czterogodzinnych sesji, na których spotykają się w każdą sobotę lipca i sierpnia, słychać w tle muzykę klasyczną i chorałową, która sprzyja skupieniu. Ale można też porozmawiać, bo takie warsztaty są też świetną przestrzenią spotkania.
Czy będą pisać ikony w przyszłości? Być może. Na pewno z tych warsztatów wyjdą z gotową ikoną Mandylionem i przygotowaniem do tworzenia kolejnych.
Pani Katarzyna z kolei, już planuje następne takie warsztaty dla początkujących. Chciałaby, żeby ruszyły w połowie września. Więcej informacji można uzyskać na stronie: www.pracowniaikonograficzna.blogspot.com.


***************************************************************************


Sztuka nie tylko dla sztuki

dodane 2013-06-06 06:46
Agnieszka Małecka

Co ma wspólnego sierść z wiewiórczego ogona z ikoną? Okazuje się, że bardzo przydaje się w pracowni ikonopisa. Można się było o tym przekonać podczas płockiej Nocy Muzeów, a już teraz chętni mogą zapisać się na warsztaty.

  Agnieszka Małecka

Katarzyna Kobuszewska dzieliła się swoją wiedzą i pasją w otoczeniu pięknej ekspozycji muzeum diecezjalnego
Kiedy sama pojechałam na takie warsztaty, na pytanie prowadzącego, dlaczego znaleźliśmy się tu, jedna pani odpowiedziała, że zwykle ikony są bardzo drogie, więc postanowiła nauczyć się i zrobić ją sama. Wyjechała szczęśliwa z wykonaną przez siebie i poświęconą ikoną – wspomina Katarzyna Kobuszewska, płocczanka, plastyk z wykształcenia, od kilku lat zajmująca się ikonografią i zafascynowana wschodnim malarstwem religijnym.
W muzeum diecezjalnym prezentowała ostatnio nie tylko swoje prace, ale też pokazywała materiały, z jakich korzysta i wyjaśniała, na czym polega proces tworzenia takich obrazów religijnych. Pędzelkiem, wykonanym z sierści z ogona wiewiórki, nanosiła kolejne warstwy pigmentów na zarys postaci na powstającej ikonie.
– Początkowo w tych partiach, gdzie jest ciało postaci, kładzie się jak najciemniejszą warstwę pigmentu. Nakłada się nawet do 40 warstw. Potem przechodzi się do jasności – prezentowała pani Kasia, pracując nad ikoną św. Judy Tadeusza.
Dzięki technice laserunkowej można uzyskać ten niepowtarzalny efekt głębi, jaki spotykamy w ikonach. – To obrazy, które prezentują się bardziej atrakcyjnie, gdy są powieszone na ścianie, oświetlone blaskiem świec. Daje to niesamowity efekt odbijania i migotliwości pozłot. A złoto i srebro to nie jest zwykły kolor pasujący do jakiejś części ikony, ale symbol wieczności i niezniszczalności – opowiadała ikonopistka.
Prezentacja w muzeum diecezjalnym wzbudziła spore zainteresowanie zwiedzających. Najczęściej chcieli wiedzieć, jak długo powstaje ikona. Najbardziej zainteresowani będą mogli się o tym przekonać osobiście, jeśli zapiszą się na pierwsze w Płocku wakacyjne warsztaty ikonopisania, które organizuje pani Katarzyna. – Chcę zaprosić uczestników, żebyśmy trochę zatrzymali się w czasie, bo nie da się ikony robić szybko.
Na pierwszych warsztatach będziemy uczyć się wszystkiego krok po kroku – mówi. Zapewnia jednocześnie, że zarówno „pakiet startowy”, czyli materiały, które otrzymają uczestnicy, jak i wiedza będą mogły być wykorzystane przy pracy nad każdą kolejną ikoną, nawet jeśli będzie bardziej skomplikowana. Tematem tych zajęć ma być oblicze Chrystusa na chuście – Mandylion. Chociaż będzie jeden wzór, to jak zapewnia Katarzyna Kobuszewska, każdy dodaje w swojej pracy swój osobisty rys.
Zapisy na płockie warsztaty ikonopisania trwają do 14 czerwca. Zajęcia będą w wakacje, raz w tygodniu – w sobotę albo niedzielę. Więcej informacji można uzyskać, pod adresem mejlowym: pracowniaikonograficznaplock@gmail.com i pod nr. tel. 660 559 480.


*****************************************************************************
Kultura o północy

dodane 2013-05-20 22:12
am



Otwarte muza, galeria, a nawet miejski ratusz z soboty na niedzielę ożywiły płocką starówkę. Zwiedzający mogli zrobić sobie oryginalne zdjęcie retro, wypić kawę po żydowsku, zanurzyć się w świat sztuki współczesnej i podpatrzeć warsztat ikonopisa.


  Agnieszka Małecka/GN

Warsztat ikonopisa prezentowano w Muzeum Diecezjalnym
Zwiedzający Muzeum Diecezjalne na pierwszym piętrze Opactwa Pobenedyktyńskiego spotkali ikonopistkę, płocczankę, Katarzynę Kobuszewską, która opowiadała o powstawaniu ikon, i ich znaczeniu. Można było zobaczyć, jak wygląda początkowy etap tworzenia takiego obrazu, dowiedzieć się, jakie materiały wykorzystuje się w tej sztuce, a nawet ocenić zapach niektórych ze specyfików, wykorzystywanych w pracowni ikono pisarskiej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz